Nie rezygnuj z tego, co kochasz i z tego, co daje ci siłę. Jest w tobie tyle cudów, ile wymarzyć może sobie książka o miłości. Weź nadzieję i wiarę we włosy, i jeszcze wiatr. Próbuj wolno, stopień po stopniu, zakręt po zakręcie, przezwyciężać swoje słabości. A kiedy przyjdzie kolejna burza, zacznie walić deszcz w oczy, to Übersetzung im Kontext von „daje sobie rady“ in Polnisch-Deutsch von Reverso Context: Twoja siostra nie daje sobie rady. Übersetzung Context Rechtschreibprüfung Synonyme Konjugation Konjugation Documents Wörterbuch Kollaboratives Wörterbuch Grammatik Expressio Reverso Corporate W obliczu stresu człowiek podejmuje działania, które mają na celu usunięcie źródła stresu i poradzenie sobie z negatywnymi emocjami. W psychologii mówimy: podejmuje radzenie sobie ze stresem. Gdy obawiamy się wyniku egzaminu, możemy skupić nasze wysiłki na tym, by się jak najlepiej przygotować. Jednak to nie wystarcza. Niezbędne jest też zdobycie uznania społecznego i szacunku otoczenia. A bez odpowiedniego poczucia własnej wartości człowiek ma kłopoty z przystosowaniem się do otoczenia, z nawiązywaniem kontaktów z innymi, nie daje sobie rady w szkole czy w pracy, jest sfrustrowany, czuje się gorszy i niepotrzebny. sluchajcie jak sobie radzicie z objawami w pracy? pytam bo za kilka dni rozpoczynam nowa prace i boje sie strasznie ze nie dam rady. generalnie i stanowisko i firma podoba i sie bardzo. bardzo chcialabym zeby mi sie wkoncu poukładało i z jednej strony ciesze sie bardzo ze mam nowa szanse, ale z drugiej nie ufam kompletnie ze dam rade Moj maz nie pije od 6 miesiecy. stal sie zamkniety w sobie..nie przytuli sie nawet do mnie, nie ma ochoty by sie kochac. pare - Strona 2 NIE DAJE SOBIE RADY Z TRZEZWIEJACYM MEZEM:( - Niepijemy . ,,Wiecie niewiem co sie ze mna dzieje...najchetniej po pracy chodziłabym odrazu spać, nie chce żeby ktos do nas przychodził, nie ubieram sie jak kiedyś, teraz tylko tak żeby nikt mnie nie widział....nie rozmawiał ze mną....niekiedy łapie sie na tym że nie potrafie znaleśc odpowiedniego słowa jak mówię o czymś." itd. , itp.... Znam dobrze te uczucia Zajączku...cierpię z trochę innego powodu. myśl, że bardzo skrzywdzę dzieci trzyma mnie przy życiu. Walcz dla swojego dobra i syna, on niczemu nie jest winien, bardzo Cię potrzebuje... Wiem, że to ponad Twoje siły, ale walcz Zajączku...sama ze sobą...walcz...pokonaj ból, załamanie...powoli, drobnymi kroczkami, ale zrób to... Jestem na etapie nic nierobienia, nie mam pracy i beczę, beczę, nigdzie nie chodzę...itd... ale wiesz, kilka dni temu poszłam na od dawna odkładaną wizytę u stomatologa...wyszłam z gabinetu zadowolona, heh, wręcz uskrzydlona w duszy myślałam sobie: rany dokonałam tego, dokonałam, zrobiłam coś dla siebie...phi, ktoś powie, wielki tam wyczyn...tak...dla mnie to był wielki wyczyn...jeden z wielu, których chcę jeszcze dokonać, dla mnie i dla moich dzieci... Tak i Ty Zajączku...takimi drobnymi a zarazem wielkimi wyczynami walcz o swoje szczęście, nie pozwól się pokonać.... "Jesteśmy tu dziś z solidarności dla telewizji Trwam" - powiedział Duda. Przypomniał, że jednym z postulatów sierpnia 1980 r. był dostęp do wolnych mediów. "Nie pozwolimy na to, by ktoś mówił, że postulaty sierpnia'80 to relikt przeszłości. Te postulaty będziemy realizować" - zapowiedział. Podkreślił, że do realizacji są jeszcze inne postulaty Solidarności. Przypomniał, że związkowcy zebrali ponad 2 mln podpisów o referendum w sprawie podwyższenia wieku emerytalnego. "Ale rządzący mówią: nie, nie będziemy z wami rozmawiać. Ale my nie odpuszczamy, złożyliśmy skargę do Trybunału Konstytucyjnego i mamy nadzieję, że po zmianie władzy ta ustawa trafi tam, gdzie jej miejsce, czyli do kosza" - mówił Duda. Jak podkreślił, kolejna sprawa to umowy śmieciowe, co w szczególności dotyczy młodych ludzi, którzy pracują, nie odkładając składek na emeryturę. "Jesteśmy po to, by wstawić się za tymi ludźmi, którzy pracują, ale są ludźmi ubogimi" - mówił. Przypomniał, że Solidarność zebrała podpisy pod projektem ustawy o podwyższeniu płacy minimalnej, ale leży on w Sejmie i nic się z nim nie dzieje. "Dlatego czas na zmiany" - przekonywał. "Od lat mówią nam, że trzeba zaciskać pasa, ale my mamy dość zaciskania pasa! A mówią to ekonomiści, którzy mają pełne portfele. (...) Dlatego jesteśmy tu dzisiaj, by walczyć o wszystkich, którzy nie potrafią dąć sobie rady w życiu. (...) To jest kolejny etap związku zawodowego Solidarność w tej ciężkiej walce. Ja wiem, że przed nami ciężka droga, ale my to wyzwanie podejmujemy" - zaznaczył Duda. "Żyjemy w kraju, w którym musimy walczyć o miejsce dla krzyża w miejscu publicznym, w którym ludzi Solidarności nie wpuszcza się do Sejmu i Senatu, a nie wpuszczają ci, którym Solidarność utorowała tam drogę" - mówił. Dodał, że obecna władza powinna jak najszybciej odejść, bo rząd Donalda Tuska jest przeciwko społeczeństwu. "Solidarność to nie jest związek lewicowy ani prawicowy, jest to związek chrześcijańsko-pracowniczy. Nie będziemy wasalem żadnej partii, ale będziemy współpracować dla dobra Polski" - zapowiedział.(PAP) akw/ jra/ Oj, biedactwo ty moje! Pogłaskałabym cię po główce i przytuliła, bo życie jest takie paskudne i nic się w nim nie dzieje! Wokół tylko szare budynki, ci sami nudni ludzie i wkurzający szef. Nikt nie zasłużył na tak miałkie życie. To absolutnie nie jest twoja wina, przecież jesteś ciekawą, inteligentną osobą, to ze światem jest coś nie tak! Gówno prawda. To jest twoja wina, pieprzony malkontencie. Weź się w garść, dobra? Już ja cię nauczę! To może najpierw o mnie, bo to mój tekst czytasz i to najwyraźniej w jakimś celu. W przyszłym tygodniu skończę dwadzieścia sześć lat. W ubiegłym miesiącu zrezygnowałam z pracy na etacie. Nie mam żadnych oszczędności. Państwo oferuje mi na szczęście ubezpieczenie jako osobie bezrobotnej oraz dotacje na założenie działalności gospodarczej. Mam głowę na karku, w 90% wypełnioną pomysłami, a w 10% obawami. W sercu marsza gra mi wolność, ale w weekend i tak rzucam wszystko i jadę w Bieszczady, w maju prawdopodobnie wybieram się do Warszawy, w lipcu jadę na 10 dni na Mazury oraz najprawdopodobniej w Tatry, w sierpniu – Sopot, we wrześniu – Londyn?, a w listopadzie powinnam wylądować na co najmniej 4 dni w Krakowie. Nie jeździłam tyle nawet pracując w wydawnictwie podróżniczym. Facebook pokazuje mi, że od stycznia poznałam siedemdziesiąt nowych osób, tyle samo polubiło mój blog na przełomie marca i kwietnia. Nie jestem przemęczona, wysypiam się wreszcie solidnie, nie chcę za bardzo narzekać, a gdybym już chciała, to nie mam na co. W tym momencie naprawdę wiem, że ze wszystkim sobie poradzę, nie od razu, powolutku, ale z uśmiechem na twarzy. Myślicie, że jestem szalona? Myślicie, że mnie obchodzi to, co myślicie? Brutalna prawda o byciu szczęśliwym jest taka, że nasz komfort uzależniamy bardzo często od oczekiwań ludzi, którzy nas otaczają. Chcemy, by dobrze o nas myśleli, więc marnujemy nasz własny czas (najcenniejszy surowiec w tym uniwersum, kochani!), by spełnić ich wymagania. Pragniemy być przez nich lubiani, akceptowani, bo jeśli nie, to kto nam pomoże? Kto nas wesprze w trudnej sytuacji? Wyobraźcie sobie, ze nawet, jeśli przez całe życie będziemy komuś pomagać i latać wokół niego z wywieszonym jęzorem, będąc na każde skinienie, ta osoba i tak może nas zawieźć, gdy my będziemy jej potrzebowali. A co z tego, jeśli inni powiedzą, że jesteśmy egoistycznymi borsukami albo niewdzięcznymi kapibarami? Może jesteśmy, i co? Jeśli nie ty zadbasz o siebie, to nikt inny za ciebie tego nie zrobi. Ale jeśli ty nie zatroszczysz się o swój własny czas i swoje własne priorytety, zrobi to kto inny. Dostosowując je pod siebie. Bo jeśli po ośmiu godzinach pracy przychodzisz do domu i snujesz się z kąta w kąt, ktoś z rodziny na przykład nie będzie miał skrupułów, żeby wetknąć ci dziecko do opieki, choć nie masz na to najmniejszej ochoty. Jeśli nie masz odwagi powiedzieć szefowi w pracy, że nie chcesz wypełniać nowych obowiązków, to będziesz je wypełniać. A gdy ktoś cię irytuje swoją paplaniną, a ty nie powiesz mu, żeby zamknął twarz, bo boisz się, że ta osoba się obrazi (sic!), to dalej czeka cię wysłuchiwanie głupot. Czy już wiesz, dlaczego w Twoim życiu nic się nie dzieje? Dalej uważasz, że to nie jest Twoja wina? Okej, to teraz ja posłucham Twoich wymówek. Nie mam kasy Brakuje mi pieniędzy, żeby gdzieś pojechać. (Ale żeby sobie pójść codziennie na obiad za pięćdziesiąt złotych to spoko). To była moja wymówka praktycznie od urodzenia do zeszłego roku, przez ćwierć wieku, dacie wiarę? Człowiek strasznie wolno uczy się nowych rzeczy. Zdobywanie kasy samej w sobie jest genialną przygodą, obfitującą w całkiem sporo emocji. Ostatnie lata mojej kariery zawodowej uświadomiły mi, że kasy się nie zarabia, tylko kasę się organizuje. Do tego dochodzi kwestia priorytetów i chęci, ale jeśli zaplanujesz sobie wyjazd na lipiec, to od stycznia jesteś w stanie po prostu odłożyć te pieniądze – to najprostsza droga. Czasami okazuje się, że na wyjazd na drugi koniec Polski na długi weekend wystarczy Ci 300 zł! To naprawdę tak dużo? Nie mam czasu A prowadzisz kalendarz? Bo właściwa odpowiedź brzmi: mam czas, co prawda dopiero za dwa miesiące, ale wtedy akurat widzę puste rubryczki w moim organizerze. Jeśli nie potrafisz ogarnąć swojego kalendarza Google albo papierowego harmonogramu, to jest coś z Tobą faktycznie nie tak. Nie masz pojęcia, ile czasu przepierdalasz, więc może najpierw to sprawdź, potem zaplanuj kilkanaście minut na dziwienie się i mówienie wszystkim dookoła, jakie życie jest jednak proste i fajne, jak się człowiek zorganizuje, a potem zacznij korzystać z planowania! Przejrzyj sobie ten rok, wyznacz czas na urlop, poszukaj dłuższych weekendów i imprez, które się wówczas odbywają, po czym jedź na te najbardziej interesujące! A za dnia – naprawdę nie znajdziesz dwóch, trzech godzinek raz w tygodniu na robienie czegoś nowego po pracy? Może sport, kurs gotowania, pisanie książki albo bloga, cokolwiek poza gapieniem się w telefon…? Nie mam z kim Pewnie dlatego, że jesteś za fajna. Zarabiasz tyle i tyle, nie będziesz zadawać się z kimś, kto zarabia mniej. A może masz doktorat z tego i z tego, więc osoby z wykształceniem średnim z góry traktujesz jako opóźnione intelektualnie. Z tamtą laską też się nie będziesz przyjaźnić, bo ma kolczyk w złym miejscu i nazywa ludzi chorymi pojebami, a to przecież takie bez klasy czy taktu. Poza tym w twoim wieku to większość już jest ohajtanych i dzieciatych, więc naprawdę trudno o nowych znajomych z podobnego rocznika. Hm, a może skumpluj się z kimś 10, 20 lat starszym albo młodszym od siebie? Odrzuć swoją dumę i uprzedzenia, ludzie są ciekawi niezależnie od tego, czy ich zainteresowania, religia albo statut społeczny pokrywają się z Twoim. Często wręcz przeciwnie. Zanim kogoś ocenisz i zdyskwalifikujesz, spróbuj go poznać. Mieszkasz w małej miejscowości? Spróbuj Internetu. Nikt nie chce Cię zaprosić na piwo w dużej miejscowości? Sama kogoś zaproś, jak nie na piwo, to na planszówki. Nie czekaj, aż ktoś przejmie inicjatywę, sama inicjuj! Wyjdź człowiekowi naprzeciw z uśmiechem na twarzy, bo wszyscy mamy takie same potrzeby. Chcemy mieć z kim porozmawiać, obejrzeć serial, zjeść popcorn, pogadać o codzienności, bez względu na to, ile mamy lat! A już ostatecznie: czy naprawdę potrzebujesz człowieka do wszystkiego? Nie możesz mieć jakiegoś zajęcia, którego podejmiesz się samodzielnie? Samotne wyprawy przecież też są cudowne! Oto moje wiosenne przesłanie. (Zimą pewnie bym powiedziała, że życie jest do dupy i nie warto się starać o cokolwiek, i tak wszyscy umrzemy). No ale wiecie, ile razy można komuś powtarzać, żeby się ogarnął, skoro można napisać to raz i potem tylko wysyłać mu linka? Trochę mi głupio, że zrzuciłam na Was tekst na grubo ponad tysiąc dwieście słów, ale jeśli obrana tutaj filozofia do Was w miarę przemawia, to polecam jako lekturę dopełniającą książkę Rafaela Santandreu Być szczęśliwym na Alasce. Uwaga: wewnątrz nie ma ani jednego słowa o Alasce. Za to sporo o byciu szczęśliwym albo przynajmniej o skończeniu ze szkodliwym, malkontenckim pierdoleniem. Na koniec jeszcze jedna myśl do rozważenia, a propos zastanawiania się, dlaczego w Twoim życiu nic się nie dzieje. Może nie jesteś w istocie typem, który lubi przygody, nowych ludzi, ciekawe doznania…? Może pasuje ci bura codzienność, ludzie, których spotykasz codziennie, nie potrzebujesz wcale nowości. Netflix, piwko i kanapa w domu też ma swój urok, zawsze można popisać z jakimś starym znajomym na fejsie… Ja nie mówię, że to jest złe, rozumiemy się? I nie chcę, żebyś to rzucił, jeśli taki tryb życia ci odpowiada. Ale zrozum to, zaakceptuj i przestań gadać na około, że tak ci źle i niewygodnie, i przykro, i ciągle coś nie tak, bo… to twój wybór. Stałość, pewna doza rutyny, zaufane grono znajomych – w tym nie ma nic złego, a jeśli ktoś z tego powodu ci ciśnie, więc udajesz, że ci to nie pasuje, skończ z tym. Po prostu bądź ze sobą szczery. Ale wyjdź z chałupy od czasu do czasu, bo słońce pięknie świeci i warto pooddychać świeżym powietrzem. Pozdro! Jeśli tekst Ci się spodobał, daj mi kopa do kolejnych tekstów – zasadź mi lajka na fanpage. “Żyj w zgodzie z tym co czujesz… nie działaj przeciwko sobie…” dobry kierunek, czy absolutnie ślepa uliczka? Pierwsza myśl, która się pojawia to oczywiście, że jest to dobre motto, przecież nie będę zmuszała się aby robić coś czego nie czuję ani działała wbrew sobie… Ale ja nie chcę abyś na tej pierwszej myśli poprzestała! Bo o ile ma ona zastosowanie aby nie mówić, że coś lubimy gdy nie lubimy, aby nie udawać, że coś jest białe gdy jest czarne… to cała reszta jest dość dyskusyjna! Dlaczego? Bo jest wiele rzeczy, których “nie czujesz” a zrobić musisz! Musisz wyjść do pracy nawet gdy Ci się nie chce… zrobić projekt, nawet gdy wywołuje to w Tobie dyskomfort… wyprowadzić psa gdy o to prosi… nakarmić dziecko… napełnić lodówkę… zapłacić rachunki itp. Idźmy krok dalej, bo chcę Ci pokazać jak to motto może działać przeciwko Tobie! Jeśli jesteś pełna strachów i obaw i nie podejmiesz jakiegoś działania, które będzie wbrew Tobie – na zawsze w tych strachach pozostaniesz. Jeśli chcesz schudnąć i wypracować sobie piękną sylwetkę, to czekanie na to aż poczujesz wewnętrzne pragnienie aby ograniczyć jedzenie i pójść na siłownię się spocić – może trwać całe wieki. Jeśli przez lata stworzyłaś sobie dość niezdrową “normalność” pełną ograniczeń i przyzwyczajeń – to nie działanie wbrew sobie oznacza, że nadal w tym miejscu pozostaniesz i nic się zmieni. Co gorsze – wszystkie przekonania i programy, które dzisiaj masz i które są takie znajome i takie wygodne i takie zgodne z Tobą (no bo przecież od tylu lat je masz!) mogą Cię skutecznie oszukiwać i za każdym razem kiedy chcesz zrobić coś nowego, wyjść poza strefę komfortu – sprawiają, że wydaje Ci się, że to nie TY i rezygnujesz! Zrobiłabym to…, ale czuję jakiś niepokój... pewnie to nie dla mnie! Zaczęłabym to…, ale coś mnie kręci w brzuchu i jakoś dziwnie mi… pewnie to znak! Zapisałabym się na… ale przecież ja takich rzeczy nie robię, to byłoby takie nie moje… Poszłabym… ale mam jakieś takie myśli... lepiej nie pójdę! Tak właśnie wygląda w praktyce nieuważne stosowanie życia w zgodzie ze sobą i brak zrozumienia i autorefleksji… Życie w zgodzie ze sobą ma sens jeśli ukształtowałaś siebie w mądry sposób, przebudowałaś, wyrzuciłaś stare śmieci i etykietki i wiesz, że realizujesz swój potencjał. Życie w zgodzie ze sobą ma sens jeśli potrafisz rozróżnić czym jest powtarzanie niestety szkodliwego i nakładającego na nas limity hasełka, a czym szanowanie i kochanie siebie oraz życie w harmonii. Co więc wybierzesz? W zgodzie ze starą wersją siebie, czy tą, którą chcesz być? Daj mi znać! uściski wirtualne, Ania Witowska Ludzi online: 3177, w tym 78 zalogowanych użytkowników i 3099 gości. Wszelkie demotywatory w serwisie są generowane przez użytkowników serwisu i jego właściciel nie bierze za nie odpowiedzialności.

nie daje sobie rady w zyciu